sobota, 31 grudnia 2016

Uroczyście postanawiam


 


Za dużo w głowie mam, za dużo w głowie mam
I spać nie mogę, kiedy myślę o tym
A myślę całe dnie
Że coś jest w głowie źle
Za dużo myśli naraz mam na myśli
Kuba Sienkiewicz "Za dużo w głowie".

Postanowienia noworoczne. Temat tak zgrany jak tłumaczenia, dlaczego nie udało się ich dotrzymać. Jeszcze nigdy sobie nie postanawiałem noworocznie tak zupełnie formalnie, na piśmie. Podobno zresztą gwarancją niespełnienia noworocznych postanowień jest ich spisanie, ale trudno. Rzucam wyzwanie Murphy'emu i Karmie.


Oto lista moich fotograficznych postanowień na rok 2017:


Pierwsze - wydać książkę o świetle. Chciałbym napisać, że jest już w dużej części napisana, ale to by było kłamstwo okrutne. Jest w powijakach. W połogu właściwie. Nawet, nie bójmy się tego powiedzieć,
używając modnego ostatnio słowa, w macicy.

Drugie - rozwinąć bloga i nadać mu choćby pozory regularności. Poza normalnym filozofowaniem, mam trochę pomysłów na wpisy, które odbiegają nieco od ustalonego klimatu. Myślę na przykład porozmawiać z kilkoma polskimi fotografami i zrobić z tego cykl, może nie wywiadów, ale pogaduch okołofocicznych. Oprócz tego chciałbym napisać parę słów o książkach związanych z fotografią, ale nie takich typowych, o tym jak robić zdjęcia, jakich teraz się pełno wydaje, w stylu McNally'ego, czy DuChemina, nawet niekoniecznie konkretnie o fotografii, ale zbliżonych tematyką. No i w końcu pociągnąć temat słynnych portrecistów, który kiedyś chciałem zrobić, a który skończył się na jednym wpisie o Hurrellu
1.

A propos jeszcze tych dwóch postanowień, ostatnio wpadł mi w oko esej o pisarstwie
2. Autorka proponuje prosty test na pisarza - żeby sprawdzić, czy masz jakiekolwiek zadatki na ten ciężki zawód, spróbuj przez trzydzieści dni pisać przynajmniej godzinę dziennie. Bez wymówek i odwlekania. Jeśli się uda, to jest szansa.

Trzecie fotograficzne postanowienie jest takie, że nie wydam ani grosza w tym roku na sprzęt. Pomijając rzecz jasna wypadki losowe, awarie i tym podobne. Oczywiście wydam wiele hajsu na klisze, wołanie, FP-100C, póki dostępne i tym podobne koszta utrzymania się w ruchu fotograficznym, ale nie kupię żadnego nowego aparatu, obiektywu, lamp, statywów, ani innych pierdół. Jestem w słabej finansowej kondycji i moja typowa, męska natura chomika wpędza mnie w problemy. Nie umiem się oprzeć okazji. Ale - w tym roku koniec.


Czwarte - zrealizować projekt, który noszę w głowie od kilku lat. A mianowicie
3 odtworzyć fotograficznie, z maksymalnym pietyzmem, obraz z okładki dodatku do pierwszej edycji D&D pod tytułem "Marvelous magic". Autorem tego dzieła jest Clyde Caldwell, który robił olbrzymią ilość rzeczy w tamtym czasie do D&D i później AD&D. Ambitnie mam zamiar maksymalnie dużo odtworzyć w realu, ale jak się nie da, użyć CG. Dlaczego akurat to? Nie mam pojęcia. Z D&D wiąże się wiele fajnych wspomnień, a ta okładka utkwiła mi w głowie4.

Tyle w tematach związanych z najlepszą ze sztuk. Jest jeszcze część druga postanowień, bardziej osobista i tu disklejmer: Jeśli interesują was tylko moje wypociny związane z filozoficznością fotografii portretowej (i nie tylko), tutaj zakończcie. Ostrzegam, dalej jest łzawo i ekshibicjonistycznie. Nie wiem w sumie, dlaczego to publikuję, dlaczego w ogóle to spisuję nawet nie wiem. Ale jest. Może natura Narcyza, może de profundis trochę wołanie. Ale czasem człowiek musi, inaczej się udusi, znacie to uczucie.


Jestem taki, jak wszyscy wokoło, ulegam zupełnie tym samym zmianom
Urodzę się kiedyś, tak samo jak inni i widzę przed sobą to samo
I czuję, że to przytrafia się wszędzie, mnie również musi się zdarzyć
Kuba Sienkiewicz "Wiem".

Rok miniony był bardzo zły dla mnie. I chociaż od razu spod palcy na klawisze ciśnie się, nie pierdol, są tacy co mają gorzej, wojny, choroby, głód, Trump prezydentem, to niestety, konstrukcja naszej mózgownicy jest taka, że nieszczęścia się nie stopniują. Jak cierpisz, to cierpisz. Mózgu nie przekonasz, że mogło być gorzej.


No to jeszcze raz. To był bardzo zły rok. Nałożyło mi się sporo niefortunnych wydarzeń na ogólnie otępiający kryzys wieku średniego
5. Najprościej byłoby chyba napisać, że pierwszy raz w życiu się złamałem. To jest specyficzne uczucie, złamania6. To uczucie, że jednak nie da się. Że koniec, można jeszcze próbować pozbierać, sklejać te kawałki, ale tak naprawdę nie ma "Cofnij", życiowego Ctrl-Z, już jest pozamiatane, po herbacie, finito, od dzisiaj puchatkowe "im bardziej inaczej tym bardziej tak samo" się odwraca. Jest tak samo, ale inaczej. To jest jak z butami zapastowanymi hydrofobiczną pastą7. Do czasu aż pasta się nie zetrze, można suchą stopą zasuwać przez kałuże, ale najmniejsze obtarcie i chłoną jak gąbka.

Więc było źle. A co gorsza, zdaję sobie sprawę, że na pytanie "kiedy będzie lepiej", może być tylko jedna prawdziwa odpowiedź - "już było".

Dodatkowo, na to miażdżące uczucie, które sprawia, że otwarcie oka rano jest nadludzkim wyczynem, że proste czynności, zawiązanie buta, wyjęcie czystych gatek z szuflady, staje się osobistym wejściem na K2 południowo zachodnim filarem, nakłada się fizyczny aspekt nadchodzącej starości - jeszcze nie teraz, jeszcze parę lat, ale cień już pada, oddech krótszy, refleks słabszy, włos przerzedzony, broda posiwiała.

A jeszcze nad tym wszystkim, na samej górze, jest strach. Strach nie przed starością, chorobami, czy nawet śmiertelnością, której szanse w moim wieku wynoszą około 5%8. Nie taki strach. Inny. Strach przed byciem takim samym jak wszyscy. Przed tym powolnym zapadaniem się w siebie, na które patrzę u swoich kolegów z podobnego rocznika. Nad osadzeniem się w bezpiecznym rytmie, bujaniem się w cyklu, parafrazując Fatboya Slima - "eat, shit, sleep, repeat". To co mnie przeraża naprawdę, to że kiedy świecę lampą błyskową wspomnień na minione dni, wywołują się obrazy tak bardzo standardowe, zwyczajne, takie same. Że żarty z pracy, małżeństwa, życia erotycznego po czterdziestce nabierają nowego, słodko-gorzkiego brzmienia.

No i tu moje postanowienie w końcu. Bo widzę dwie drogi tylko. Albo przyjąć na klatę, że tak już jest. Że nie ma zmiłuj, wszyscy wędrujemy tą samą ścieżką, od narodzin, do piachu. Albo się zbuntować. Cisnąć się, bez celu i sensu, drapać pazurami i wyć, niezależnie od świadomości, że to nic nie da. Dylan Thomas, nie mylić z Bobem Dylanem, napisał piękny wiersz na ten temat, zatytułowany "Do not go gentle into that good night". Sugeruję sobie odszukać9.

Zatem, moje postanowienie jest takie, że będę się ciskał. Na przekór nieuniknionemu. Zobaczymy. Cynizm, który na własną zgubę wyhodowałem u siebie, mówi, że ten bunt to też nie jest nic szczególnego. Ot, staremu odpierdala. Jeszcze jeden objaw kryzysu wieku średniego. I na pewno ma rację. Nihil novi, skoro nawet wiersze o tym piszą. Ale decyduję się odrzucić ten głos. Trudno. Jeśli coś mi ten rok dał, to gniew pod cieniutką warstewką opanowania. Słowiański wkurw. Jest go tam dużo i prędzej, czy później muszę coś z nim zrobić, przyszły rok będzie na to równie dobry, jak poprzednie. Jeśli mam iść tą samą drogą, co wielu przede mną, niech to chociaż nie będzie droga totalnej przeciętności. Chociaż odrobinkę niech zboczę z szaro-szarego.

Zauważcie, nie postanawiam, że będę lepszym człowiekiem. Wiele tego, co mi się trafiło, wynika bezpośrednio z tego, że jestem niedobrym człowiekiem. Karma, można by powiedzieć, nie ma litości. Ale próbowałem już być lepszym i uwierzcie mi, satysfakcja z moralnej wyższości wcale nie pomaga na obity tyłek. Lepszy nie będę. Gorszy, na pewno. 

No a drugie niefotograficzne postanowienie to mam takie, że się nauczę francuskiego. Ładny język, a ja lubię ładne rzeczy. Może hiszpańskiego też. Jakbyście mieli namiar na sensowny kurs, ale taki porządny, bez dopisku "dla idiotów", albo "w dwa tygodnie", to dajcie znać.

 
No, to do zobaczenia w przyszłym roku.

1) tutaj.
2)
dzięki nieocenionemu Mike'owi Johnstonowi i jego The Online Photographer. Książka w której ten esej się znajduje, to "This is the story of a happy marriage" autorstwa Ann Patchett
3) tylko się nie śmiejcie.
4) oprócz tego pai jest ubrana, co akurat jest rzadkie w okładkach RPG.
5) z którym nie jestem sobie w stanie poradzić w tradycyjny sposób, kupując Porsche i biorąc kochankę. Na Porsche mnie bowiem nie stać, a kobieta obca jest mi zupełnie zbędna, dość mam ubawu ze swoją.
6) nie załamania, zauważcie. Załamanie towarzyszy mi nader często, wystarczy że otworzę telewizor i spojrzę na te gęby nasze polityczne, żeby się załamać kompletnie.
7) jeśli nie wiecie, o co chodzi, wyguglajcie sobie "hydrofobizacja butów". Mózg zlasowany gwarantuję.
8) przywołując D&D, z grubsza rzecz biorąc, jak rzucę 1 na d20, to po ptakach.
9) a jak wam się nie chce, to proszę:

Do not go gentle into that good night,
Old age should burn and rave at close of day;
Rage, rage against the dying of the light.

Though wise men at their end know dark is right,

Because their words had forked no lightning they
Do not go gentle into that good night.

Good men, the last wave by, crying how bright

Their frail deeds might have danced in a green bay,
Rage, rage against the dying of the light.

Wild men who caught and sang the sun in flight,

And learn, too late, they grieved it on its way,
Do not go gentle into that good night.

Grave men, near death, who see with blinding sight

Blind eyes could blaze like meteors and be gay,
Rage, rage against the dying of the light.

And you, my father, there on the sad height,

Curse, bless me now with your fierce tears,
I pray. Do not go gentle into that good night.
Rage, rage against the dying of the light.

Dla lingwistycznie upośledzonych, znakomity przekład nieodżałowanego Barańczaka:


Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy,
Starość u kresu dnia niech płonie, krwawi;
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy.

Mędrcy, choć wiedzą, że ciemność w nich wkroczy -

Bo nie rozszczepią słowami błyskawic -
Nie wchodzą cicho do tej dobrej nocy.

Cnotliwi, płacząc kiedy ich otoczy

Wspomnienie czynów w kruchym wieńcu sławy,
Niech się buntują, gdy światło się mroczy.

Szaleni słońce chwytający w locie,

Wasz śpiew radosny by mu trenem łzawym;
Nie wchodźcie cicho do tej dobrej nocy.

Posępnym, którym śmierć oślepia oczy,

Niech wzrok się w blasku jak meteor pławi;
Niech się buntują, gdy światło się mroczy.

Błogosławieństwem i klątwą niech broczy

Łza twoja, ojcze w niebie niełaskawym.
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy.
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy.

5 komentarzy:

  1. Podziwiam postanowienie dotyczące nie kupowaniu nowego sprzętu. Ja nie kupuje dużo i często ale miałabym problem ze zrealizowaniem go :D

    Co do reszty - z niecierpliwością czekam na książkę. Ciekawa jestem co tam tworzysz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku! Też na książkę czekam ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę oryginalny, też czekam na książkę.
    Z własnych postanowień, sprzętowe się pokrywa, nie chciej/nie kupuj nowego - zajedź to co masz (Pentacon Six Tl więc trudno nie będzie, ale za to będę mógł odwiedzić dwóch przemiłych Panów w Bytomiu) i zrób co najmniej jedną rolkę 120 w miesiącu

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy takim zbuntowanym charakterze i determinacji książkę o świetle będziemy mieli już na wakacje. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2017!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham ten blog :) Czytanie to czysta przyjemność. <3

    OdpowiedzUsuń