środa, 17 kwietnia 2013

Anal jest lepszy


Oswajanie idei
Jeśli czytając tytuł dzisiejszego wpisu pomyśleliście o tym o czym ja pomyślałem że pomyślicie czytając tytuł dzisiejszego wpisu, to bardzo nieładnie. Zgodnie z zapowiedzią będzie bowiem o wyższości analoga nad cyfrą.
Pisanie o tym, że analog jest lepszy od cyfry to coś jak przeprowadzanie dowodu na dwa razy dwa jest cztery. Niby prosta sprawa, dowód taki może każdy zrobić kto ma opanowaną matematykę na poziomie bodaj szkoły średniej, ale sensu w tym dla normalnego1 człowieka niewiele.
Mimo to.
Lepszości analoga można dowodzić na dwóch poziomach - praktycznym, oraz nazwijmy to roboczo, metafizycznym2.
Praktycznie3, mamy do czynienia z materiałem o lepszej rozdzielczości, większej rozpiętości tonalnej, łatwiejszym dostępie do efektownych manewrów, takich jak mała głębia ostrości czy pokłony. To jednak się zmienia, nowoczesne aparaty cyfrowe są coraz lepsze, rzeczy które kilka lat temu były nie do pomyślenia są obecnie na porządku dziennym.
Pozostaje aspekt metafizyczny i tego cyfra nie będzie w stanie pokonać do czasu aż sama stanie się technologią przeszłą i uzyska status "kultowości". Spora część wyższości fotografii analogowej nad cyfrową tkwi bowiem nie w samych fotografiach, a w procesie ich powstawania. Szczerze mówiąc nie znam fotografa, którego nie pasjonowałaby sama czynność fotografowania. Jest w niej coś niezwykłego, jakaś magia chwytania chwil, dla której sam końcowy efekt nie jest całkowitym usprawiedliwieniem. Fotografia analogowa przeciąga ten proces, pozwala go przeżywać bardziej i bardziej cenić. Chociaż technologia użyta w cyfrowych aparatach jest wielokrotnie bardziej zaawansowana od tej w analogach, to jest też mocno odhumanizowana. Naciskam guzik i natychmiast na ekraniku pojawia się zdjęcie. Nie ma tu niepewności, nie ma oczekiwania, rytuału4, nie ma w tym procesie miejsca dla mnie. Jest niczym kompletnie rujnujący fabułę deus ex machina. Coś się dzieje, teoretycznie nawet wiem co, ale w praktyce zero wrażenia, brak emocji. A ponieważ do fotografowania podchodzę bardzo emocjonalnie, zdjęcia swoje traktuję trochę jak dzieci. Rozciągając niebezpiecznie tę paralelę - zdjęcia analogowe, choć może nie tak mądre i bystre jak te z cyfry, są na pewno bardziej kochane.
Nie sposób też pominąć dyskretny urok szpanu. Nie bez powodu smętnie hipsterskie aplikacje tak bardzo starają się tworzyć z żałosnych iphone-owych wyfocin obrazy niczym z kwadratowych analogów5. Fotografowanie analogiem jest elementem pozwalającym się wyróżnić na tle milionów cykających cyfrowymi aparatami, nawet jeśli efekt końcowy jest nieszczególny (a zazwyczaj jest). Daje poczucie bycia szczególnym, odmiennym od mas6. I, choć zabrzmi to dziwnie, jest to fajne. Jest fajnie iść automatyzacji na przekór i jest fajnie być dzięki temu docenianym, nawet jeśli tak naprawdę, jest to puste uznanie.
W kontestowaniu analogowej fotografii pomaga też fakt, że dzięki cyfrowej rewolucji naprawdę wypasiony sprzęt można nabyć po śmiesznych cenach7. W cenie lustrzanki entrylevelowej z obiektywem kitowym można upolować na aledrogo bardzo zacny średnio, lub wielkoformatowy aparat. Do czego was naprawdę zachęcam. Ba. Zachęcam was nawet do kupna małego obrazka. Analog jest fajny. Poważnie.
Do następnego. A będzie o portretówce.

PS. Fotka nagłówkowa przedstawia mój stosunek do aparatu nex-3. Jest on (ów stosunek) dość krytyczny. Mianowicie uważam go za najgorszy aparat jaki miałem kiedykolwiek w ręku. Nie spotkałem jeszcze nigdy sprzętu, który w tak aktywny sposób starałby się przeszkodzić mi w robieniu zdjęć. Ogromny sza-cun dla projektantów tego surogatu aparatu fotograficznego.

1) piszę normalnego w sensie niematematyka. Matematycy nie są zupełnie normalni.
2) ostatecznie fotografia, było nie było sztuka,  przepełniona jest metafizycznymi wibracjami
3) oczywiście myśląc o analogu w sensie czegoś większego od małego obrazka. Pisałem już o tym tutaj.
4) rytuał jest niezwykle ważny. Rytmiczne postukiwanie koreksem w zaciemnionej łazience jest niczym szamańskie zaklinanie pogody i też zawiera element błagalny - przy sprzętach o wieku liczonym w dziesięcioleciach wszystko jest możliwe.
5) ale koniecznie popsutych, na zleżałych materiałach. Musowo z ziarnem oraz tiltem. Look at this Instagram.
6) a dodatkowo jest dla fotografii mniej więcej tym, co cycki. Nie od dziś wiadomo że zdjęcie zrobione analogiem zostanie przez każdego fotografa ocenione wyżej niż to zrobione cyfrą. Dokładnie tak samo, jak zdjęcie na którym są cycki. Fotografia jest przesycona duchem machismo.
7) nie dotyczy to sprzętu naznaczonego stygmatem kultowości. Leica, Hasselblad, Rolleiflex, za ich zbawienne działanie na nasze kompleksy płacimy słony dodatek.