niedziela, 30 listopada 2014

Fotograficzny maoizm

Tysiąc Okrętów
it's who we are
doesn't matter if we've gone too far
doesn't matter if it's all okay
doesn't matter if it's not our day
(...)
they say we're crazy
they say we're crazy
they say we're crazy
they say we're crazy
Imagine Dragons - Who We Are

Dawno temu założyłem sobie konto na Fotoferii1. Bardzo ówczesnemu mnie zaimponował klimat twórczego rozmawiania o fotografii, znakomici autorzy i aura profesjonalizmu pod egidą jakiejś dużej, bodaj amerykańskiej, organizacji fotograficznej, której nazwy nie pomnę w tej chwili. Bardzo szybko zostałem stamtąd usunięty za nicka, który uraził z jakiegoś powodu panującego na Fotoferii administratora2. Z perspektywy czasu myślę, że był to szczęśliwy zbieg okoliczności. Otóż jedną z bardziej rozbudowanych części Fotoferii jest system krytyki zdjęć. Sprzyja to powstawaniu długich, skomplikowanych i na pierwszy rzut oka solidnych wywodów, mających za cel usprawiedliwienie wystawionej oceny, bądź też przekazanie w jak najbardziej pokrętny sposób, dlaczego krytykującemu analizującemu zdjęcie się nie podoba i jak sam by je zrobił, gdyby umiał3. Drugim miejscem na którym założyłem sobie konto dawno temu4, jest 1x. Tamtejszy dział krytyki, także bardzo rozbudowany, działa w bardzo specyficzny sposób - otóż, żeby otrzymać krytykę swojego zdjęcia, należy skrytykować kilka zdjęć innych użytkowników. Prowadzi to oczywiście do szczególnego zjawiska, w którym ludzie spragnieni kilku słów pod własnymi zdjęciami, piszą duby smolone, byle tylko zaliczyć wymaganą ilość wpisów i otrzymać szansę na umieszczenie własnej fotografii w dziale krytyki.
Do czego zmierzam, spytacie5. Otóż, jeśli to jeszcze nie jest jasne, zmierzam do Chińskiego Pokoju6 Idziemy przez świat nie rozumiejąc się nawzajem. Każdy z nas jest zupełnie inny w środku. Nasze myśli, sposób odbierania rzeczywistości, sposób przetwarzania emocji, są różne. Zielony na który ja patrzę, nie jest tym samym zielonym, na który patrzy ktoś inny, nawet jeśli obaj się zgadzamy, że to ten sam kolor. Jedyne co pozwala nam się ze sobą skomunikować to konstrukcja fizyczna, która jest bardzo zbliżona oraz protokoły, w które wdrażamy się od urodzenia - odpowiedniki wyposażenia operatora Chińskiego Pokoju. Ale to jest tylko zgrubne podobieństwo. Tak naprawdę każdy z nas jest obcy - niczym przybysz z innej galaktyki, w człekokształtnym egzoszkielecie, jak Arquilianin z M.I.B. Nie można jednak chodzić po świecie myśląc ciągle w taki sposób7, mamy więc znakomity patent - projekcję. Nakładamy na innych Arquilian nasze własne doświadczenia i emocje i świat od razu staje się prostszy i zrozumiały. A ponieważ od dziecka jesteśmy wdrażani w ten sam algorytm, zazwyczaj to działa. Problemy zaczynają się, gdy wykraczamy poza proste rzeczy - gdy zaczynają się emocje, uczucia, no i oczywiście, sztuka. Tutaj Chiński Pokój wysiada po prostu - brak jednoznacznych instrukcji sprawia, że kolorowe tabelki z Excela autorstwa Mondriana dla jednego będą piękne, a dla innego głupie.
Ponieważ jednak Chiński Pokój musi jak najskuteczniej udawać, że naprawdę rozumie także sztukę, w końcu taki jest jego raison d'etre, zrozumieć wszystko - konieczne jest ustalenie odpowiednich reakcji na sztukę. I tak zaczyna się budowanie reguł, schematów, oraz elementów analizy obrazu, dźwięku, czy dowolnego innego aspektu twórczości. Rodzi się, nazwijmy to roboczo, akademizm8, w obrębie którego każdy krytyk jest bezpieczny, ponieważ ma jasny zestaw instrukcji, które pozwalają prawidłowo ocenić dzieło. Jego Chiński Pokój działa bez zarzutu. Przywołane na początku Fotoferia i 1x są znakomitym przykładem działania tej idei.
Zróbcie eksperyment myślowy - spójrzcie na krytyki i analizy z punktu widzenia Chińskiego Pokoju. Pisałem kiedyś jak rozważam sensowność krytyki - spoglądając na zdjęcia osoby, która pisze krytykę. Teraz spróbujcie pójść krok dalej, zastosować krytykę do zdjęcia osoby krytykującej. Bardzo szybko dostrzeżecie pewne prawidłowości. Ktoś piszący wam o technicznych aspektach będzie miał zdjęcia poprawne i elegancko obrobione. Ktoś piszący o kompozycji będzie miał wszystko poukładane od linijki według wybranego przez siebie schematu. Ktoś piszący o braku ekspresji będzie miał zdjęcia pełne energii. I tak dalej. Projekcja.
Jaki z tego wszystkiego wniosek9? Ano taki, że zastosowanie się do analiz i krytyk ma sens tylko wtedy, gdy ktoś chce stać się tym właśnie krytykiem. Ale czy o to chodzi? Żeby generować myślące i tworzące tak samo klony? Pomijam fakt, że to niemożliwe, ale czy słuszne?
Oczywiście, o czym zresztą pisałem też wcześniej, artysta potrzebuje widza, odbiorcy, czasem kupca, a żeby go zdobyć potrzebny bywa krytyk. Jest to rodzaj symbiozy, którego nie da się uniknąć. Jeśli jednak mam być szczery, najbardziej cieszą mnie proste reakcje - do długich analiz i skomplikowanych krytyk zawsze podchodzę podejrzliwie, wyczuwam chińszczyznę.
Problemem nie jest tylko pompowanie swojego poczucia misji. Problemem jest wywieranie wpływu na ludzi, którzy nie mają jak się bronić. Ekstraordynaryjny uśmiechnie się pobłażliwie, czytając analizy pod swoimi zdjęciami, bo ma dość doświadczenia by dostrzec Chiński Pokój zanim pierwsza karteczka wypadnie z okienka wyjściowego10. Początkujący będzie starał się dostosować. Przestać czuć, zacząć myśleć, ale nie o tym, jak zrobić zdjęcie, ale jak zrobić zdjęcie, żeby zadowolić krytyka. To jest bardzo, bardzo złe.
Dlatego następnym razem, kiedy będziecie tworzyć analizę fotograficzną, zastanówcie się przez chwilę, czy piszecie o zdjęciach, czy o tym, jak myślicie że powinno się je robić11. Na ile pomagacie, na ile szkodzicie.
A następnym razem kiedy spróbujecie dostosować się do krytyki, zastanówcie się na ile naprawdę się z nią zgadzacie, a na ile chcecie zadowolić krytyka.

PS. Nie bez kozery wrzucam tutaj zdjęcie z tej samej sesji, z której pochodzi fotografia otwierająca mojego bloga. To jest zdjęcie wyposażone w tyle złamanych reguł, że nigdy by nie przeszło na żadnym analitycznym portalu. Ale jednocześnie jest piękne. Zdaniem Ekstraordynaryjnego. A reszta jest milczeniem.

1) jeśli nie wiecie, co to jest fotoferia, już tłumaczę. To portal z ambicjami, niezłymi zdjęciami i olbrzymim zapędem w kierunku stworzenia największego TWA (nie chodzi o linie lotnicze) w polskich internetach
2) o wdzięcznym nicku prosto z komiksów Goscinnego - krucyfix, krucafux, czy coś w tym stylu
3) sam tego nie wymyśliłem, to parafraza słów Capka - Krytykować – to znaczy dowieść autorowi, że nie robi tego tak, jakbym ja to zrobił, gdybym potrafił
4) w ogóle miałem wtedy fazę na zakładanie sobie kont na wszystkich możliwych portalach foto. Trochę mi przeszło już
5) ci z was, którzy jeszcze nie pozasypiali w każdym razie
6) o Chińskim Pokoju możecie sobie poczytać na Wikipedii, ale jeśli nie chce wam się szukać, to streszczam. Chiński Pokój to rodzaj maszyny Turinga, udającej prawdziwą inteligencję - obrazowo wygląda to tak, że jest zamknięty pokój, w którym są dwa okienka, wejściowe i wyjściowe, oraz masa szufladek z karteczkami. Operator siedzący wewnątrz nie widzi świata zewnętrznego. Przez okienko wejściowe wpadają karteczki z tekstem po chińsku. Operator nie zna chińskiego, ma instrukcję w której jest napisane, do której szufladki ma sięgnąć w zależności od od tekstu na otrzymanej karteczce. Wyciąga z niej kartkę z odpowiedzią i wrzuca ją do okienka wyjściowego. Ponieważ na karteczkach wylatujących z okienka wyjściowego są właściwe odpowiedzi, osoba która wrzuca swoje karteczki do Chińskiego Pokoju jest przekonana, że ma do czynienia z osobą rozumującą w tym samym języku. Chiński Pokój jest tym lepszy, im więcej ma szufladek z odpowiednimi karteczkami - tym bardziej skomplikowane konwersacje może prowadzić, mimo że operator nie zna ani słowa po chińsku
7) po pierwsze dlatego, że bardzo szybko zamknęli by nas w innym pokoju, nie chińskim, ale za to bez klamek
8) nie chodzi mi o konkretny kierunek w sztuce, chociaż idea jest bardzo zbliżona
9) poza tym że nadużywanie terminu Chiński Pokój w tym tekście kładzie go stylistycznie. Ale nie mam pomysłu jak to wyprostować, żeby zachować czytelność, więc tak musi być
10) a także dlatego, że jest aroganckim sukinkotem w sumie
11) zazwyczaj niesłusznie. Nie dlatego że nie wiecie, ale dlatego, że nie jesteście osobą, która to zdjęcie zrobiła. To inny Arquilianin. Nie znacie go, nawet jeśli się wam wydaje inaczej