niedziela, 24 lutego 2013

A co się komu podoba.

Kata

Złożyło się tak, że miałem ostatnio trochę dyskusji związanych z tym co jest dobrą fotografią, dlaczego moje fotografie nie są dobre, a dlaczego ewentualnie mogą być. Zaczęło się od zdjęcia, które widzicie na początku posta, więc będzie ono dzisiaj eksponatem do analizy.
W związku z tym kilka słów na temat podobania fotografii, na temat widzenia fotografii. Zacznijmy od tego, że nie ma takiej opcji, żeby fotografia podobała się wszystkim1. Co więcej, nie ma takiej opcji żeby fotografia podobała się jakiejś ogromnej większości ludzi. Jest oczywiste, choć nie zawsze się o tym pamięta, że różne rzeczy będą się podobać lub nie podobać różnym ludziom. Nawet, jeśli fotka wyląduje u kogoś w kategorii "podobasię", to z powodów niekoniecznie tych, dla których fotograf ją popełnił2. To dosyć fascynujące zjawisko - patrząc na ten sam obraz, widzimy co innego. Umieściłem powyższe zdjęcie w dziale krytyki znanego portalu fotograficznego 1x i otrzymałem dość ciekawe odpowiedzi3. Co mnie uderzyło, pewna część powodów, dla których to zdjęcie się u różnych osób nie przyjęło, to powody, które od początku stanowiły założenie tego zdjęcia, jego raison d'etre można by powiedzieć4.
Popatrzcie na to:

Dziwnie, co? No więc, uwierzcie albo nie, tak widzę fotografię, zanim nacisnę spust migawki. Kiedy patrzę na matówkę, widzę przede wszystkim światło i cień. Przypuszczam że to efekt karmienia się amerykańską komiksową popkulturą5. W komiksie, w ograniczonej palecie kolorów, bądź wręcz jednobitowej czarnobieli, nie ma miejsca na delikatne światłocienie, gradienty. Albo coś jest w cieniu albo w świetle, i tylko od zręczności rysownika zależy, jak uzyska wrażenie trójwymiarowości przy tak ograniczonych środkach. Najwyraźniej popkulturowa papka, którą nasiąkałem za młodu, zaczyna na starość trącić, bo właśnie tak patrzę na twarz rzutowaną na matówkę - rozkład cieni, pod nosem, pod ustami, cienie rzęs, rozświetlone tęczówki, cień pod brodą - to jest istotne6.  O reszcie myślę tylko mniej więcej, żeby cośtam jednak było, jakiś zarys bryły - w końcu ostatecznie jest to fotografia, nie komiks.
Drugą rzeczą, której poświęcam szczególną uwagę przy tej fotografii przed naciśnięciem spustu jest układ nieostrości. Najważniejsze są oczy, chcę mieć je idealne, reszta jest zasadniczo tylko na doczepkę, więc kłaniam obiektyw tak by skupić wzrok widza tylko na oczach. Reszta ma być zaznaczona, ale niekoniecznie wyraźnie, ma tylko dawać do zrozumienia że wszystko jest na swoim miejscu.
I za te dwie rzeczy mi się najbardziej dostało - za światło pozbawiające twarz przejść tonalnych i za pokłon tworzący nienaturalny układ ostrości.
Myślę o tym, jak o zderzeniu paradygmatów - fotografia jest postrzegana jako odbicie rzeczywistości i zbytnie naruszanie tego schematu niekoniecznie musi ujść fotografowi na sucho. Na szczęście dla mnie i obrazów, które staram się od rzeczywistości oderwać maksymalnie, bardzo wiele wybacza się fotografii, jeśli jest na niej uwieczniona piękna twarz.
Zamiast morału, pytanie. Bardzo proste, oczywiste wręcz7 - dla kogo powstają te zdjęcia? Dla widzów, czy dla artysty? Każdy lubi być doceniany, każdy potrzebuje afirmacji8. Ale czy dla tego docenienia warto się podporządkowywać cudzym wyobrażeniom o tym jak fotografia powinna wyglądać? Z drugiej strony artysta istniejący w próżni? Jim Morrison powiedział, że sztuka nie potrzebuje widza żeby istnieć. Ale jemu było łatwo, miał mnóstwo fanów. W grę wchodzi też czynnik finansowy - zwłaszcza jeśli fotografia ma być źródłem utrzymania, trzeba w końcu, zazwyczaj niestety, patrzeć na to, czego chce klient. Na szczęście dla mnie, nie muszę się tym przejmować, więc na pytanie "dla kogo", odpowiadam, "dla siebie"9.

1) troszeczkę już o tym pisałem tu, a potem tu.
2) a być może nawet z tych samych, dla których u kogoś innego wylądowała w kategorii "gniot")
3) o problemach z jakośią krytyki na 1x można by napisać osobny wpis i to pewnie niejeden.
4) gdyby się znało francuski. Ja nie znam.
5) teraz wam się przyznam do czegoś, po czym mnie znielubicie: jestem ogromnym fanem wszystkiego co made in USA.
6) cienie trzeba kochać, nie ustawiać modela w kręgu dwumetrowych sofboksów, by broń boże gdzieś tam się jakiś cień pod nosem nie pojawił.
7) i nie wątpię, że od wieków zadawały je sobie pokolenia artystów.
8) a fotografowie chyba najbardziej ze wszystkich artystów, niepewni na ile ich dzieła są ich, a na ile po prostu przypadkiem udało się nacisnąć guzik we właściwej chwili.
9) ale pamiętajcie. Każdy ma potrzebę afirmacji. Ja też.